TĄ STONE ODWIEDZIŁO

wtorek, 26 marca 2013







To tak jak wtedy, gdy patrzysz na siebie w lustrze i wypowiadasz na głos swoje imię. I w końcu zaczyna ci się wydawać, że nic nie trzyma się kupy. Czasami mi się to zdarza, ale nie potrzebuję na to aż godziny przed lustrem. wszystko zaczyna umykać bardzo szybko. Otwieram oczy i nic nie widzę. Zaczynam ciężko oddychać, by coś jednak zobaczyć, ale nie mogę


Źle mi w tym domu. Źle mi w tym mieście. Chce tlenu. Dużo nowego czystego tlenu. Wszystko tu jest używane. Jestem w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Dość mam udawania wszystkich. Nie jesteśmy szczęśliwi, chyba tylko przez moment byliśmy i wątpię czy jeszcze tak szczęśliwi jak wtedy będziemy. Żyjmy z dnia na dzień, powoli niszcząc sobie wszystko.

Nocnym pociągiem aż do końca świata.

I czasem jakiś głos przed siebie każe biec i na powietrze wyjść gdy pada deszcz. Przed siebie ciągle biec aż do utraty tchu. Nie wracaj nigdy tu.


Myślę, że z czasem, po trochu zbudowałam sobie jakby własny świat. I kiedy jestem w nim sama, jest mi lżej na duszy. Ale fakt, że musiałam sobie taki świat zbudować, świadczy o tym, że jestem słabym człowiekiem, którego łatwo zranić. I ten mój świat w oczach innych ludzi jest bezwartościowy, nieważny. Jak domek z kart, który może znieść każdy silniejszy podmuch.

Czasami ci jakoś źle, od ludzi uciekasz, by całkiem spokojnie gdzieś. Przeczekać te dni. Lecz czujesz, że jest ci brak drugiego człowieka, że znów coś tu jest nie tak, aż nie chce się żyć. Czasami masz wielki żal do świata i ludzi, przekreślić byś wszystko chciał i wyrwać się w rejs. Lecz nagle rozumiesz błąd i znowu się łudzisz, że gdyby ktoś podał dłoń, nie będzie tak źle.



Patrzysz w moje wyblakłe, szerokie źrenice. Tak intensywnie, że mam ochotę spytać jak to jest patrzeć w oczy kogoś kto właśnie umarł?


A ci, którzy tańczyli, zostali uznani za szalonych przez tych, którzy nie słyszeli muzyki.

To nie do mnie, nie o mnie i nie ja, prawda?

Nikt nie może być mi bliższy ode mnie, a ja, ja jestem sobie czasem taka daleka.

Jakoś taka jestem smutna chyba w sumie. Lubię się czasami powygłupiać, ale tak naprawdę to chyba jestem taki jakaś smutna. Nie chce mi się za bardzo śmiać. Z czego tu się śmiać? Co ma być takiego fajnego? Nie no, fajnie, generalnie jest fajnie, ale tak w ogóle to jak się tak pomyśli o tym wszystkim, co się dzieje i o tym, że człowiek jeszcze musi parę rzeczy zrobić w życiu to jakoś mnie to specjalnie nie zachęca.

poniedziałek, 11 marca 2013



Wstać wcześnie rano, kiedy za oknem szaro, zimno i mgła, pojechać bardziej donikąd niż dokądś, bardziej nie być niż być, nie zranić świata .


Są jakieś dźwięki, kolory, kształty, zapachy, ale nic nie ma sensu. Nie układa się w spójny ciąg. Jest jakiś świat, kompletny, bogaty, wyglądający sensownie, ale błąkam się po nim, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Wszystko ma konsystencję oprócz mnie. Ja gdzieś zniknęłam.





 Nie pytaj mnie, czy chcę, aby świat się jakość zmienił, bo nie będę umiała jasno odpowiedzieć. wsadzono mnie w pędzący pociąg i kazano jakoś się przystosować. z początku jakoś starałam się odnaleźć, ale teraz to powoduje we mnie mdłości, i chcę z niego wysiąść. Postawiono mnóstwo obowiązków na moich plecach, i zapytano, czy jestem wystarczająco silna, aby je dźwigać. Zabrano mi pół tuzina moich marzeń. To był pociąg życia, a ja byłam w najbardziej niespokojnym pasażerem na pokładzie. Skrzydła dzieciństwa zostały odcięte od ciała i zastąpione kajdanami dorastania, tak, że nie wolno mi było latać. Byłam niewolnikiem społeczeństwa, oceniana przez moje działania lub raczej ich brak. Byłam jak marionetka, która chodziła tak jak reżyser chciał. Całe to przestrzeganie stosu zasad wymaganych przez niego. I zostałam wrobiona i skazana na życie w prostym wyborze: albo trzymam wzorową postawę i uśmiech na twarzy, albo rozkładam ramiona i płaczę, gdy nikt nie widzi.

środa, 6 marca 2013


Usłysz mój krzyk, gdy mijam Cię milcząc.

Powykręcany w kurwę, ledwo podnoszę głowę, ledwo otwieram oczy, więcej chyba nie mogę.


Runie świat, tak śmiesznie mało wart.

Kiedyś,kiedy jeszcze byłam szczęśliwa i potrafiłam bezgranicznie komuś ufać i cieszyć się każdym nawet najmniejszym drobiazgiem.Była to przeszłość. A przeszłość to nieodwracalność minionego czasu,to wszystkie nasze oddechy i słowa.Przeszłość to nasza wolność, ucieczka i samotność.To każde nasze nieme marzenie spalone na stosie pożegnań i rozstań.Lubiłam swój niewielki świat z którego nie za bardzo lubiłam wychodzić.Niestety wraz z przeszłością zginął ten świat,szczęście,uśmiech i zaufanie.Ciężko jest rozstać się ze swoimi nawykami i światem który nas otaczał. A teraz jest teraźniejszość i nie ma niczego innego po za pustą kartką mojego pamiętnika.

Wie pan, któregoś dnia budzi się pan rano i uświadamia sobie nagle, że wszystkie pociągi już odjechały.

wtorek, 5 marca 2013


W życiu nie ma reklam, a szkoda. Może wtedy zastanowilibyśmy się nad dalszą częścią naszej historii i nie byłoby takich rozczarowań i nieszczęść.

Odpychał bliskich, ogryzki na goodbye.Wole być sam. Fałszywy raj.


Znów sen o tym samym skończy się nad ranem ani dobry ani zły. Cicho i spokojnie w domu z małym oknem, chciałabym już z niego wyjść.

Miała ochotę wyjść ze swego życia, jak się wychodzi z domu na ulicę.


Jakże będę umierać, kiedy nie żyłam ja wcale?


Krokodyle są miłe. Próbują Cię zabić by potem zjeść. Ludzie są gorsi. Zanim Cię zabiją i zjedzą, próbują się z Tobą zaprzyjaźnić.





W końcu się poddajesz. Nie walczysz, nie krzyczysz, nie płaczesz. Patrzysz obojętnym wzrokiem na to co Cię otacza i nie potrafisz już zrozumieć o co było to zamieszanie. Nie interesuję Cię już czy ktoś odejdzie albo czy może zranić. Zgadzasz się na wszystko. Umarłaś, sama przyznaj.

I znów mój duch połyka lęk, jak martwy człowiek wchłaniam śmierć.